Po ostatniej notce o samoakceptacji wiele z Was zarzuciło mi co ja o Tym wiem skoro się akceptuje i zawsze akceptowałam i nie wiem jak to jest. Notka nie tylko będzie o akceptacji ale i o ludziach którzy nam pomogą ale i zranią..
Otóż tak teraz jestem *pewna siebie* i *akceptuje siebie taką jaka jestem* ale kiedyś było całkiem inaczej.Przed pójściem do szkoły średniej byłam zakompleksioną, wstydliwą, wręcz unikającą towarzystwa nieznajomych osób dziewczyną.Kilka lat temu miałam straszne kompleksy przez swój wygląd. Nic mi się nie podobało. Zapatrzona w modelki z np Bravo Girl w głowie miałam inny obraz ideału kobiety. Miałam straszny trądzik, który wcale nie pomagał w osiągnięciu pewności siebie.Mieszkając w interku na początku było mi ciężko się tam odnaleźć.Aż do momentu kiedy to poznałam w internacie kilka osób, które wpłynęły na moje życie. To był początek.
Poznałam kilka osób, które stały się dla mnie ważne akceptowały to czego ja jeszcze nie potrafiłam ale z czasem mnie tego nauczyły. Zmieniłam kolor włosów z ciemnego brązu na blond to też podniosło moją samoocenę. Pierwsza impreza, na której poznałam chłopaka który znacznie zmienił moje życie. Nieszczęśliwa "miłość", która w jakiś sposób spowodowała że już nie byłam taka nieśmiała tylko wiedziałam czego chce i umiałam o to zawalczyć, on mnie tego nauczył! a potem szlo już samo, zagadywani do chłopaków, podrywanie itp. Było fajnie bo czułam się pewniejsza ale nadal nieszczęśliwie zakochana. Potem sypało się to , tamto aż "spadałam" na samo dno. Nie miałam siły na nic, na wstawanie rano, na pójście do szkoły na wracanie do domu nawet na wychodzenie gdziekolwiek. *A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Ze tylko jedna z bliskich mi osób mój kolega zauważył, że coś się ze mną dzieje nikt więcej, że przez parę miesięcy chodziłam smutna, często płakałam, piłam cholernie dużo, zaczęłam palić,klnąc jak szewc*
Trwało to kilka miesięcy. Aż kiedyś gdzieś usłyszałam czym się charakteryzuje depresja, jakie sa jej początkowe objawy.Stwierdziłam że tak nie mogę i muszę coś ze sobą zrobić. Sama sobie poradziłam, kłócąc się ze wszystkimi bliskimi osobami bo tak było mi łatwiej.Spadałam ale *dałam radę!!!* od tamtej pory wmówiłam sobie, że nikt mnie więcej nie skrzywdzi. Zmieniłam się byłam i chyba nadal jestem chłodna .
Kupiłam pierwszą sukienkę w której czułam sie fenomenalnie. Odstający brzuszek i szeroki tyłek to mi przestało przeszkadzać. Chciałam i czułam się dobrze sama ze sobą. Zaczęłam chodzić bez makijażu bo tak było mi lepiej. Zaczęłam bardziej o siebie dbać pod względem pielęgnacji dokładniejszy makijaż. W między czasie sie zbierałam.Przestałam też palić i pić a facetów zaczęłam trzymać na dystans.
Moral z tej bajki jest taki. Że czasem trzeba spaść na dno i musi cholernie zaboleć żeby się podnieść i dać rady rzeczywistości. Musiało mnie skrzywdzić sporo bliskich osób żebym się dowiedziała .czegoś o sobie i o nich. To mnie wzmocniło i teraz śmiało mogę powiedzieć że *Jestem pewna siebie, kocham swoje ciało nawet z dodatkowymi kg, potrafię wszędzie pokazać się bez makijażu i nie mam oporów żeby założyć krótką spódniczkę. Życie jest za krótkie żeby się tym wszystkim przejmować*
Na to nie ma złotego środka. To przychodzi z czasem. Czasem to dzięki bliskiej osobie a czasem to przez nia. Zmiana czegoś w wyglądzie , czy dieta sport hobby to wszytsko może pomóc.
Trzymajcie sie ciepło. I uwierzcie w siebie
Otóż tak teraz jestem *pewna siebie* i *akceptuje siebie taką jaka jestem* ale kiedyś było całkiem inaczej.Przed pójściem do szkoły średniej byłam zakompleksioną, wstydliwą, wręcz unikającą towarzystwa nieznajomych osób dziewczyną.Kilka lat temu miałam straszne kompleksy przez swój wygląd. Nic mi się nie podobało. Zapatrzona w modelki z np Bravo Girl w głowie miałam inny obraz ideału kobiety. Miałam straszny trądzik, który wcale nie pomagał w osiągnięciu pewności siebie.Mieszkając w interku na początku było mi ciężko się tam odnaleźć.Aż do momentu kiedy to poznałam w internacie kilka osób, które wpłynęły na moje życie. To był początek.
Poznałam kilka osób, które stały się dla mnie ważne akceptowały to czego ja jeszcze nie potrafiłam ale z czasem mnie tego nauczyły. Zmieniłam kolor włosów z ciemnego brązu na blond to też podniosło moją samoocenę. Pierwsza impreza, na której poznałam chłopaka który znacznie zmienił moje życie. Nieszczęśliwa "miłość", która w jakiś sposób spowodowała że już nie byłam taka nieśmiała tylko wiedziałam czego chce i umiałam o to zawalczyć, on mnie tego nauczył! a potem szlo już samo, zagadywani do chłopaków, podrywanie itp. Było fajnie bo czułam się pewniejsza ale nadal nieszczęśliwie zakochana. Potem sypało się to , tamto aż "spadałam" na samo dno. Nie miałam siły na nic, na wstawanie rano, na pójście do szkoły na wracanie do domu nawet na wychodzenie gdziekolwiek. *A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Ze tylko jedna z bliskich mi osób mój kolega zauważył, że coś się ze mną dzieje nikt więcej, że przez parę miesięcy chodziłam smutna, często płakałam, piłam cholernie dużo, zaczęłam palić,klnąc jak szewc*
Trwało to kilka miesięcy. Aż kiedyś gdzieś usłyszałam czym się charakteryzuje depresja, jakie sa jej początkowe objawy.Stwierdziłam że tak nie mogę i muszę coś ze sobą zrobić. Sama sobie poradziłam, kłócąc się ze wszystkimi bliskimi osobami bo tak było mi łatwiej.Spadałam ale *dałam radę!!!* od tamtej pory wmówiłam sobie, że nikt mnie więcej nie skrzywdzi. Zmieniłam się byłam i chyba nadal jestem chłodna .
Kupiłam pierwszą sukienkę w której czułam sie fenomenalnie. Odstający brzuszek i szeroki tyłek to mi przestało przeszkadzać. Chciałam i czułam się dobrze sama ze sobą. Zaczęłam chodzić bez makijażu bo tak było mi lepiej. Zaczęłam bardziej o siebie dbać pod względem pielęgnacji dokładniejszy makijaż. W między czasie sie zbierałam.Przestałam też palić i pić a facetów zaczęłam trzymać na dystans.
Moral z tej bajki jest taki. Że czasem trzeba spaść na dno i musi cholernie zaboleć żeby się podnieść i dać rady rzeczywistości. Musiało mnie skrzywdzić sporo bliskich osób żebym się dowiedziała .czegoś o sobie i o nich. To mnie wzmocniło i teraz śmiało mogę powiedzieć że *Jestem pewna siebie, kocham swoje ciało nawet z dodatkowymi kg, potrafię wszędzie pokazać się bez makijażu i nie mam oporów żeby założyć krótką spódniczkę. Życie jest za krótkie żeby się tym wszystkim przejmować*
Na to nie ma złotego środka. To przychodzi z czasem. Czasem to dzięki bliskiej osobie a czasem to przez nia. Zmiana czegoś w wyglądzie , czy dieta sport hobby to wszytsko może pomóc.
Trzymajcie sie ciepło. I uwierzcie w siebie
